środa, 3 marca 2010

Katharsis: Żagle

Katharsis: Żagle


Fascinating
Nie od dziś wiadomo, że sporą część samczej populacji fascynują samochody. Sportowe w szczególności. I choć skala poznanych przyczyn rozciąga się od tych czysto praktycznych po takie, o których pan Freud miałby wiele do powiedzenia, większość kobiet pojąć tego nie jest w stanie. Niedorzeczne wydają im się te jęki zachwytu nad porywającym zarysem tyłu, czy też nad fantastyczną złożonością wzorów bieżnika opon... skoro przecież podczas jazdy i tak ich nie widać. A delektowanie się słodkim zapachem palonej gumy gotowe jeszcze uznać za zboczenie jakie.
Cóż, do płci męskiej jak najbardziej przynależę, ale nigdy a przenigdy nie ciągnęło mnie do czterech kółek. Stąd rytualne czczenie nadwozia, podwozia i tego pomiędzy jest mi całkiem obce. Potrafię jednak zrozumieć praktykujących ten kult.
Katharine Hepburn
Mam tak samo. Tyle, że z żaglówkami.

Starczy, że mózg skataloguje widziany obiekt jako jachcik jednomasztowy, a naraz znika otumanienie mej głowy, które nagminnie i z powodzeniem zniekształca mi rzeczywistość. Nagle wzrok staje się przenikliwy, a myśl przejrzysta. Każda komórka nerwowa szuka własnego odpowiednika podgłośnienia telewizora...
Fascynujące i godne uwagi jest wszystko: odbicia fal na idealnie okrągłych burt, łopoczące bandery i wydęte żagle, profesjonalizm w ruchach załogi, zgrani co do sekundy, raźne trzaski kabestanu przy zwrocie przez sztag , kształt kilwateru pozostałego po manewrze, ilość bąbelków w kilwaterze, ich kolor, rozmiar... Wszystko.Billie Holiday

Źródeł mojej fascynacji nie trzeba daleko szukać. Wychowałem się w miasteczku, co na mapie wygląda jak skrawki żelaza wtłaczane młotem małego jeziorka w szerokie kowadło większego. Stanowi skrzyżowanie uroczego kurortu z dziurą na głucho zabitą dechami (to pierwsze latem, drugie przez resztę cyklu słonecznego)
Sezon: Małe jeziorko ściąga plażowiczów i nielicznych amatorów nurkowania. Duże działa niczym magnes na tych już zadurzonych i tych, co dopiero mają się zakochać w żeglowaniu. Wśród nich ja, zakotwiczony tu na stałe - łódka zacumowana 100 śmiesznych metrów od miejsca, w którym powstaje sobie ten tekst.
Mahalia Jackson
Normalne szczęściarstwo. Na pokładzie od dobrych kilku latek, za sterem bodaj od czterech. Stopniowo, z roku na rok, coraz mniej rodzicielskich ograniczeń i wskazań. Ostatnio zredukowały się do "zadzwońcie, jakby wam czegoś brakowało". Nie dzwoniliśmy nigdy.
Nie obyło się bez zarażenia pasją przyjaciół. Teraz wystarczy rzucić hasło, szybki rozdział obowiązków i 24 godziny później luzujemy cumy i stawiamy żagle , by w przeciągu paru minut zniknąć za cyplem. Na kilka długich jak lata dni. Kolejna osoba połknie bakcyla. Kolejna wpadnie w to o szyję i stwierdzi, że jest jej wcale dobrze. Instynkt podpowiada, że coś musi w tym pływaniu, skoro ludziom po zaledwie jednym rejsie na widok łódki idącej w mocnym przechyle krew zaczyna szybciej krążyć, a właściciel krwi naraz pragnie być znów na wodzie i czuć uderzenia szkwału na twarzy. Instynkt ma rację.Lena Horne

Zakochanie w żeglarstwie bardzo przypomina zakochanie się w kimś. Na osobie postronnej nie zrobią wrażenia opowieści o zgubionej kotwicy czy o nabytych od ciągania lin odciskach. Tak jak i nie przekonają jej zachwyty nad kolorem piegów i krzywymi uszami wybranki serca. W obu jednak przypadkach ta cała masa równie nieistotnych, co zachwycających szczegółów stanowi zaledwie fasadę dla czegoś głębszego. Miedzy wierszami skrywa się uczucie, jakie wielbiony obiekt w nas rozbudza. W przypadku bliskiej osoby sprawa jest jasna. A cóż ludzi tak kręci w żeglowaniu? Etta James To katharsis. Zawarty między sportem, a przygodą, między szkołą przetrwania, a filozofią życia. To dla niego pływamy i o nim chciałbym nieco napisać.


Z czym to się je? (i dlaczego na surowo? ;)
Wyjdę z założenia, iż większość czytelników zamieszkuje tereny o niskim współczynniku zajeziorzenia na mieszkańca. Ergo: o sterowaniu łódką nie wie nic, czy też wie dużo mniej, niż myśli, że wie. To tak samo, jak każdy z nas sądzi, że zna się na helikopterach. Znaczy, wie, że latają i ze używają do tego śmigła... tylko... mmm.. kurcze, jak tu u diabła skręcić w prawo? Już pewnie rozumiecie...
Ale, wracając do naszych żagli... Żaglówka to nie samochód, co jeździ po wodzie. Wydaje się to teoretycznie oczywiste, ale w praktyce wiele problemów sprawia początkującym ta fundamentalna prawda.Janis Joplin

No, nie mogą uwierzyć cudaki... A przecież: tym, co odróżnia jacht od samochodu jest a) brak własnego napędu i b) wynikająca z powyższego wysoka podatność na warunki zewnętrzne. Ujmijmy to tak: samochodem, takim dżipem terenowym, wszędzie dojedziesz, w każdy kąt dotrzesz, parkowanie można powoli i bez ceregieli doprowadzić do skutku i żadna burza, żadne gradobicie nie stanie ci na drodze. Jak miło. Na łódce jest inaczej. Niestety lub stety. Fajnie jest obserwować beginnerów, jak odruchowo poszukują czegoś w rodzaju wstecznego albo przynajmniej hamulca.Fanny Kemble

Niechby lepiej poszukali życia na Marsie - ono przynajmniej jest. Statek, czy motorówka to mogą jeszcze w razie czego dać całą wstecz i zapanować nad sytuacją. Na żaglowcu zostaje jeno manewrowanie. I nie ma zmiłuj. Zakres kierunków możliwych do obrania bywa bardzo, bardzo ograniczony. Czasem (a w zasadzie to prawie zawsze ;) wiatr sprzyja tylko płynięciu w kierunku przeciwnym od zaplanowanego. To chyba jakieś kosmiczne prawo. Natura potrafi być w tej kwestii tak upierdliwa, że utrzymać kurs znaczy gimnastykować się jak cyrkowiec. Z początku ludziska strasznie psioczą, by szybko przywyknąć a nawet zakochać się.Lee Gypsy Rose

Istnieje też możliwość pływania na silniku, ale ja traktuję ją jak wypicie paru głębszych dla dobrej zabawy. Faktycznie szybciej i łatwiej, ale pewniakiem omija cię moc wrażeń dostępnych tylko bez wspomagaczy. Ech... gdyby ci wszyscy entuzjaści spalin i hałasu znali to uczucie, gdy przy dochodzeniu do kei trzeba umiejętnie wytracić prędkość - czytaj: utrafić ze zrzuceniem żagli precyzyjnie w jedną jedyną sekundę, bo okazja się nie powtórzy, a minimalna obsuwa gwarantuje wbicie się z wdziękiem i gracją w kępę trzcin, mułu i wodorostów... zaraz powyłączaliby te machiny. Tyle adrenaliny im umyka...Vivien Leigh

Wspomnieć trzeba też o innym niezwykle ważnym aspekcie podatności na warunki. O sytuacji, gdy warunki stają się wyjątkowo niesprzyjające. Nie ma mowy o przezwyciężeniu burzy czy huraganowego wiatru. Kiedy błysk na granatowym tle mówi "Precz!", sternik nie zgrywa gieroja, a kładzie uszy po sobie i wieje w krzaczory. Ten, kto ucieszy się na bliższy kontakt z żywiołem, jest zwykłym idiotą. Łódka przy burzowych podmuchach trzyma pion równie łatwo, co pasażer hamującego w miejscu metra. Nasza łajba wywraca i idzie na dno, a załogę czeka kontakt z innym żywiołem, w którym się tonie lub umiera z wychłodzenia.Ida Lupino
Nie streszczam tu filmu grozy, a piszę jak jest naprawdę - co roku są ofiary.


Cofka w czasie.
Powyższym akapitem nie chcę nikogo od żeglowania odstraszyć, a jedynie przestrzec. Chcę też unaocznić pewną istotną różnicę między bujaniem na falach, a staniem mocno na ziemi. Otóż... jest dokładnie na odwrót: To szczurek lądowy buja gdzieś w obłokach. Cywilizacja go wychowuje. Cywilizacja go psuje. Cywilizacja go ogłupia. Utrzymuje w nim złudne poczucie bezpieczeństwa i leniwego komfortu. Spełnia jego zwyrodniałe zachcianki, wmawiając mu przy tym, że jest panem świata, świata który obraca się wokół niego. I generalnie celuje w tym, by człowiek przestał sam myśleć.
Na wodzie jest inaczej.Loretta Lynn

Tu wystarczy wiaterek w kierunku ciut innym niż zachciance się zachciało, by zrozpaczone dziecko cywilizacji odkryło, że nic z tego, nic od razu - trzeba się wysilić. Zupełnie niewiadomo skąd człowieczkowi przychodziło głowy, że nie, wcale nie jest panem tego świata. Jest tylko pyłem, małym nieistotnym trybikiem w machinie kosmosu, łupinką w morzu rzeczywistości. A dla rzeczywistości to, czy tenże człowieczek płynie na fali czy fala go zakrywa, to wsio ryba, jeden grzyb, żadne wielkie halo. I wreszcie nasz przygodny żeglarz zauważa, że przeciwko kłębiącym się wokół siłom, których nie rozumie, dysponuje tak zaawansowanym orężem jak ster, dwie sztuki białego płótna, parę przetartych lin, pagaje, tudzież załoga gotowa na (prawie) wszystko. No i własne skromne umiejętności. Nabiera wtedy pokory. Ale nabiera też i odwagi.Moms Mabley
A czasem nawet zaczyna samodzielnie myśleć.

A myśleć jest o czym. Oto bowiem odebrano nam taki wytwór cywilizacyjny jak twardy i ciepły dach nad głową. Rejs polega wszak na przemieszczaniu się, a wiąże się to nierozerwalnie z szukaniem miejsca na nocleg. Kto myśli, że to bułka z masłem niech pomyśli dwa razy. Bo i nie każdy wie, że wiatr na Mazurach ma dziwną właściwość - kończy się o siódmej wieczorem. Potem cisza. Jeśli nie wymyśliłeś jeszcze, gdzie dziś śpisz, masz pecha. A jeśli ekipa jest tak liczna, jak u mnie i spanie wymaga rozbicia namiotu, najlepiej zacznij rozglądać za ładną równą polanką już od śniadania.Ethel Merman

A jeszcze lepiej, jak weźmiesz mapę i zaplanujesz trasę na najbliższe parę dni drogi.
I tak schyleni nad mapą płynnie zmierzamy ku spostrzeżeniu, że to przed nastaniem zepsutej cywilizacji czasoprzestrzeń mierzyło się dniami drogi. Cofnęliśmy się niejako w czasie do epoki, gdy na wyciągnięcie ręki nie było setek błyskawicznych połączeń z każdym miejscem globu, ale i człowiek nie był od nich uzależniony. Jesteśmy samowystarczalni. Nie rządzi nami żaden System i jest nam nienajgorzej, a nawet komfortowo.Bette Midler


Jescze trochę cofki...
Radzenie sobie bez supermarketu przy osiedlu również sprzyja tego typu wnioskom. Bo gdy dzielni żeglarze zgłodnieją, raczej nikt na wodzie nie dostarczy im pizzy pepperoni w 20min. Życie jest brutalne - na urwistym brzegu w sercu Puszczy Piskiej nie ma nic na wyciągnięcie ręki. Może prócz poziomek. Smacznego życzę ;) Z doświadczenia wiem, że nawyk myślenia o stanie zapasów na widok mijanej miejscowości wyrabia się dopiero po rejsie, na którym tego, jakże rozsądnego odruchu dotkliwie zabrakło. A jest tylko jedna rzecz, której brak na rejsie doskwiera bardziej od braku jedzenia. Picie :) . Odwodniony organizm to w warunkach lipcowych na bank organizm z udarem słonecznym...Liza Minnelli
Trzeba myśleć o wszystkim. Z czasem okazuje się to myślenie całkiem przyjemne.
Prawie jak wolność, czy co...

Heh, rozbawiła mnie raz para, przedstawiciele tak zwanej warszawki między którymi w trakcie oglądania żaglówki wywiązał się taki dialog:
- Ty, Hela! Tu nie ma prysznica!
- Prysznica?! Tutaj nie ma nawet telewizji!!!
Rzeczywiście, obecności sprzętu RTV na swej łajbie nie stwierdziłem. Co najwyżej śladowe ilości AGD. Pająki mają w czym mieszkać ;)
Zostawić na brzegu cywilizację, oznacza zostawić 88 edycję Big Brothera, doniesienia o decyzjach podjętych na zjeździe międzynarodowych polityków i reklamy nowej Dosi Kolor, zostawić swoją kolekcję płyt, Gadu-Gadu, DivXa, zdalnie sterowane samochody i bezprzewodowe czajniki... Nawet komórki tracą zasięg w bardziej odludnych stronach. Nie wychwytują już sygnałów z Zewnątrz. Ludzie też nie.
I wśród kołysania fal przychodzi taki moment, a przychodzi bardzo szybko, gdy zaczynasz się zastanawiać, co porabiali ludzie, gdy nie było ani Big Brothera, ni Gadu-Gadu, ni DivXa, ani nawet zdalnego końca świata.Joni Mitchell
Spieszę z odpowiedzią...

Zajmowali się oni Rozmową. To taki standard komunikacji szeroko rozpowszechniony zanim pojawiły się esemesy. Każdy z nas zachował wbudowany w konstrukcję szczątkowy interfejs służący tym celom. A należy tu wszystkich otwarcie ostrzec, że lwią część rejsu stanowi stłoczenie paru osób na niehumanitarnie ciasnym kawałku w kształcie łezki. Grozi ono licznym kontaktom bezpośrednim, podczas których niechybnie może dojść do użycia owego przestarzałego standardu komunikacji...Marilyn Monroe
Rozmawia się godzinami. O rzeczach tak błahych, jak sens życia i tak istotnych, jak "co dziś na kolację?". Również przy ognisku z dobrym piwem w garści. Po przeleceniu się po codziennych i aktualnych tematach zaczyna się właściwe poznawanie drugiej osoby, co skończyć się może jeden Bóg wie czym. Zwykle przyjaźnią.
Dobry kontakt między członkami załogi to podstawa udanego rejsu. A rozmowa stanowi wszak katharsis sam w sobie.


Miejsce dla każdego (i każdy na swoim miejscu :)
Dotknęliśmy przed momentem sprawy załogi i przychodzi chwila, gdy rozczaruję co niektórych. Czyli te osoby, którym żeglowanie kojarzy się z wylegiwaniem na dziobie, niczym DiCabrio uczepiony kadłuba Titanica, tyle że w stroju pozwalającym na publiczne prezentowanie gładkiej i opalonej na mahoń skóry... Z żeglarstwem ma to niewiele wspólnego. Katharsisu tak nie osiągniemy.Mary Tyler Moore
Żaglówka to nie perpetum mobile. Nie przemieszcza się sama, lecz zawdzięcza to współdziałaniu całej załogi. Stwarza to tak rzadko już wśród ludzkości spotykane poczucie, że "jedziemy na tym samym wózku". Aby tego poczucia zaznać, nie należy na dźwięk słowa "pomoc", udawać atak epilepsji, a raczej spróbować przydać się na coś na którymś z dostępnych stanowisk. Jasne, że drobna kruszyna nie sprawdzi się we wiosłowaniu, a koleś o paluchach jak serdelki nie zaszyje nimi dziurawego żagla. Jednak do spraw takich jak przyrządzanie posiłku, przetarcie pokładu, wypatrywanie wystających z wody kamulców czy zaciśnięcie łap na linie i trzymanie jej "aż powiem" to naprawdę nie jest wielka filozofia.Jessye Norman

A w zamian za odrobinkę wysiłku otrzymujemy bardzo budujące uczucie bycia komuś potrzebnym. Plus skłonność do stwierdzeń w stylu "robiąc coś dla innych, robisz coś dla siebie" czy (raz jeszcze) "jedziemy wszyscy na tym samym wózku".
Czasem myślę, że naszym politykom dobrze zrobiłoby kilka takich rejsów...


Za sterami życia swego
Sterowanie to też nie jest wielka filozofia. Praktycznie zawiera się w krótkim stwierdzeniu Latającego Holendra"Annie Oakley

"Świat choć niewątpliwie dość złożony opiera się na prostym szkielecie. Wszystko to rzeczy które można zmienić i to, co pozostaje na zawsze niezmienne.
Dlatego do życia potrzeba ci:
- pogody ducha - aby godzić się z tym czego nie możesz zmienić
- odwagi - byś zmieniał to, co zmienić potrafisz
- i szczęścia - co by ci się jedno z drugim nie pochrzaniło :)
Postaraj się zmienić jak najwięcej. Ho ho ho i butelka rumu!."
Latający Holender

Tak to wygląda na wodzie: Masz cel do którego zmierzasz, sporo dobrej chęci oraz całą masę dzikich wiatrów, co wieją zgodnie z twą chęcią, bądź jej na przekór. Zwykle są bardzo zmienne. A kierunek wiatru to nie jest coś, co możesz zmienić. Gdy na miejscu lekko popychającej cię bryzy pojawią się złośliwie odrzucające w innym kierunku szkwały, miast złorzeczyć w rozpaczy, mówisz sobie "bywa i tak" ...
I nie dajesz za wygraną.Dolly Parton
Bo są jeszcze rzeczy na które masz w wpływ, a one z kolei mają wpływ na ruch łódki. Załoga zaciska zęby i zaciska też palce na sznurach wybierając żagle do granic możliwości. Kurs ustawisz ostro pod napierający wiatr, grzejąc w nieustannym przechyle by przy wlewających się na pokład falach wyrywać żywiołowi minuta za minutą, hals za halsem, zwrot za zwrotem, coraz to więcej przestrzeni odgradzającej nas od celu. Czujnie wypatrujesz niezależnych podmuchów by choć na chwilę złapać je w żagle i przybliżyć się jeszcze trochę...Mary Pickford

Generalnie uczysz się, by liczyć na najlepsze, a spodziewać się najgorszego. A ze swojej strony być w porządku w obu sytuacjach, za każdym razem robiąc wszystko, co tylko było do zrobienia. Po X dniach pływania nie masz już tego w głowie. Masz to we krwi. Schodzisz na ląd i czujesz jak gdzieś w żyłach ci to krąży. Stykasz się na powrót z codziennymi problemami i widzisz je z perspektywy Latającego Holendra. Rzeczy zmienialne i niezmienne. A pośród nich ty z gotową strategią rozróżniania i reagowania. Wszystko stało się przejrzyste i klarowne. Bo tam na wodzie prócz ucieczki od cywilizacji i ponownego odkrycia rozmowy znalazłeś tez katharsis.
Leontyne Price
Zawsze po rejsie prócz zmęczenia towarzyszy mi poczucie takiej błogości. Ulgi, bo to co przedtem stanowiło problem, w nowym świetle katharsiu nie jest już tak strasznie zawikłane.

Takiej ulgi potrzeba każdemu z was. Stąd ... każdego z was niniejszym zapraszam na Mazury. Katharsis już na was czeka :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz