środa, 3 marca 2010

I have a dream

Miałem SEN

Miałem sen. Może to nie był sen na miarę snu Martina Luthera Kinga, ale sadzę ze dobrą rzeczą będzie podzielić się z wami nim. Sen zaczyna się mianowicie sceną, gdy siedzę z moim ojcem w ogrodzie i przygotowujemy jakieś narzędzia do pracy. Podczas rozmowy, która się wywiązała słowo meaning dreams za słowem dowiaduje się, co się stało przez ostatnie kilka lat w moim domu. Wygląda na to ze przez jakiś czas nie było mnie tam. Najprawdopodobniej (jak wynika z późniejszej rozmowy) siedziałem w więzieniu za jakieś sprawy polityczne. Ale to nie jest ważne. Podczas rozmowy z ojcem dowiaduje się ze moja mama jest w szpitalu i oczekuje na operacje. Jest we Wrocławiu, więc daleko od miejsca gdzie mieszkam. W dodatku ojciec także ma jechać do tego szpitala na operacje. Spoglądam na mój rodzinny dom. Jest zaniedbany. Widzę zardzewiałe rynny, walący się garaż, gdzieś tam rozbitą i zaklejoną folią szybę. dream dictionary Spoglądam na sąsiednie domy i widzę, że z nimi czas także nie obszedł się łaskawie. Część stoi rozwalona, część jakoś jeszcze się trzyma. Pytam ojca o moje rodzeństwo. Starszy brat - pojechał do Niemiec. Nie odzywa się od dłuższego czasu. Starsza siostra - siedzi także w domu. Nie ma pracy dla kobiet w wieku powyżej trzydziestu pięciu lat. Młodszy brat - podziurawiony kulami w jakiejś wojnie gangów jako przypadkowy przechodzień. W tym momencie smutno mi się zrobiło.
Po przebudzeniu czułem ten smutek. Wgryzł się on w mój mózg, a ja nie mogłem się go pozbyć. Sam się dziwiłem, dlaczego tak mocno zareagowałem na zwykły sen. Po chwili myślenia doszedłem do wniosku, że nie chciałbym po prostu, aby taka przyszłość czekała moją rodzinę. Może nie chodzi o to, aby wszyscy byli bogaci "i żyli długo i szczęśliwie", ale to, co zaprezentował mi ten sen… jest złe.
Wielu AMowców często się kłóci z rodzicami. Nienawidzą ich. Taki wiek. Sam także niezbyt mocno ich wielbiłem, gdy z nimi mieszkałem. Teraz, gdy mieszkam w oddaleniu i spotykam się z nimi raz na trzy - cztery tygodnie trochę zmienił się mój stosunek zarówno do rodziny jak i do miasta. Rodzice przestali być tylko takimi osobami, które są i zawsze będą.dream interpretations Wiem, że mogą umrzeć. Czy i ty czytelniku zdajesz sobie sprawę, że twoi rodzice nie są nieśmiertelni? I że twoje rodzeństwo (o ile je posiadasz) też nie są kuloodporni? Przez oddalenie od moich bliskich zyskałem inna perspektywę. Wykrzywioną trochę przez tęsknotę i brak codziennych utarczek o zmywanie naczyń i takie tam - ale myślę już o swojej rodzinie w inny sposób. To nie są tylko ludzie, którzy mieszkają w tym samym domu, co ja. Mam z nimi wspólne wspomnienia, wspólne zainteresowania. Wiem, kiedy brat strzelał na strzelnicy, albo, kiedy mama wylądowała w gipsie, bo się zagapiła na pralkę. To jest to, co nas łączy.
Gdy jestem w domu wiele rzeczy jest prostszych. Nie musze myśleć o tym, co zjem dzisiejszego dnia na obiad. Nie musze kombinować, jak ogrzać mieszkanie. A jednocześnie wiem, że mogę być użyteczny kopiąc ogród. Coś, co kiedyś wydawało mi się mordęgą teraz jest miłą czynnością. Po prostu jestem przyzwyczajony do tego miejsca. To jest mój Dom. Nie mieszkanie gdzie spędzam czas pomiędzy jednymi zajęciami a drugimi. To jest mój Dom.
Tak samo zacząłem doceniać moje miasto. Kiedyś to było po prostu miejsce, w którym mieszkam. Kilka tysięcy domów i ileś tam bloków. Zawsze dziwiłem się, gdy mój kuzyn przyjeżdżający ze szkoły z internatem polecał nasze miasto innym. Prawił komplementy, jak by to było niewiadomo jak piękne miasteczko. Dziś, gdy zwiedziłem ostatnio kilka miast, traktuje Chojnice podobnie. Pięknie odrestaurowana starówka (dostaliśmy jakąś nagrodę za to) i ogólnie klimat bezpieczeństwa i małej równowagi. A jednocześnie supermarkety i wszystko, co jest potrzebne nowoczesnemu człowiekowi do życia.dream about Takie Duże Małe miasto. Tak samo moje osiedle. Gdy po raz pierwszy musiałem przejść w innym mieście przez grupę młodocianych gości wyglądających jak to mówił Alosza Afdiejew - "takie mordy, że bez wyroku po pięć lat" wspomniałem moje osiedle, gdzie mogłem przez 3 lata stawiać swojego górala praktycznie na widoku z ulicy i nikt się nim nie zainteresował.
Możecie potraktować tego arta jako majaczenia faceta, który wyrwany został ze swojego środowiska i tęskni po prostu do ciepłego domu i mamusi. No cóż - ja wiem, że taki powrót jest niemożliwy, bo po prostu każdy musi iść własną ścieżką. Ale chciałem wam - młodszym - coś przekazać: Czy wasze miasto naprawdę jest takie złe? Czy rzeczywiście wasza rodzina jest taka wkurzająca, jak o niej mówicie? Czy burza hormonów nie zamąciła wam całkowicie w głowie?

Chciałbym, abyście nie musieli się przekonywać jak bardzo zależało wam na Waszym mieście i Waszej rodzinie w sytuacji, która mi się
przyśniła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz